W nagraniu dla serwisu Newseria, Mateusz Mucha – Dyrektor Departamentu Obligacji Navigator Capital Group, podsumowuje wyniki sprzedażowe deweloperów mieszkaniowych.
http://www.inwestor.newseria.pl/newsy/na_fali_rekordow,p462321139
Poniżej również treść podsumowania:
Sprzedaż deweloperów mieszkaniowych utrzymuje się na rekordowych poziomach, dlatego najbliższe lata powinny przynieść bardzo dobre wyniki giełdowych reprezentantów tej branży – uważa Mateusz Mucha z DM Navigator. Jego zdaniem popyt na lokale napędzają tanie kredyty hipoteczne, a także zakupy gotówkowe i inwestycyjne. Eksperci uważają, że poważnych czynników ryzyka na razie nie widać.
W I kwartale liderami sprzedaży byli kolejno Robyg z 727 sprzedanymi mieszkaniami (wzrost o 36% rdr.), następnie Murapol (701 lokali, czyli o 21% więcej r/r), Dom Development (615, 32% więcej rdr.) i Atal (509, czyli 61% więcej rdr.). Łącznie deweloperzy giełdowi sprzedali w pierwszych trzech miesiącach tego roku 4746 mieszkań, czyli 16,5% więcej w skali roku. Jak zaznaczają eksperci, sprzyja temu dobra koniunktura gospodarcza Polski i środowisko niskich stóp procentowych.
– Po pierwsze, tańszy jest kredyt, dlatego ludziom łatwiej jest zaciągać zobowiązania hipoteczne pod zakup nowych mieszkań – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Mateusz Mucha, wiceprezes zarządu Navigator Debt Advisory, menadżer w Domu Maklerskim Nawigator. – Po drugie, lokaty są na tyle nisko oprocentowane, że pojawia się dużo zakupów gotówkowych, dużo zakupów inwestycyjnych, co również napędza sprzedaż deweloperom.
W I kwartale firmy zrzeszone w Związku Firm Doradztwa Finansowego (ZFDF) pośredniczyły w udzieleniu kredytów hipotecznych o łącznej wartości 3,5 mld zł, czyli niemal o 8 proc. więcej niż rok wcześniej. Rekordowa sprzedaż mieszkań oznacza, że najbliższe kwartały powinny być bardzo dobre pod kątem wyników finansowych dla deweloperów. Mateusz Mucha zaznacza jednak, że specyfiką tego rynku jest to, że firmy rozpoznają przychody ze sprzedaży mieszkań dopiero w momencie przekazania ich finalnym nabywcom.
– Wyniki finansowe, które pokazują, są więc wynikami historycznymi obrazującymi sprzedaż z poprzednich okresów – dodaje Mateusz Mucha. – Dlatego prognozujemy, że najbliższy rok, a nawet co najmniej 1,5 roku, będzie bardzo dobre dla branży deweloperskiej.
Ekspert z DM Navigator podkreśla, że poziom sprzedaży w pierwszym kwartale tego roku oraz zwiększenie liczby wydanych pozwoleń na budowę o 20% dają solidne podstawy to tego, że wyniki w latach 2016–2017 będą równie wysokie jak te zanotowane w całym 2015 r.
Zdaniem Muchy największe zagrożenia dla deweloperów to sytuacja z kredytami frankowymi. W zależności od sposobu jej rozwiązania nie wyklucza się pojawienia dużej podaży mieszkań, które mogłyby zostać przekazane bankom przez kredytobiorców.
– Innym czynnikiem hamującym jest podwyższenie wymaganego wkładu własnego, który zwiększa się do 20 proc., czy likwidacja programu rządowego Mieszkanie dla Młodych – zauważa wiceprezes zarządu Navigator Debt Advisory. – Z kolei Mieszkanie+ jest programem, który ma dopiero wystartować. Pierwsze realizacje planowane są na 2018 rok, z tego, co rząd komunikuje, będą to pilotażowe realizacje.
Rządowy program Mieszkanie dla Młodych skończy się w 2018 roku. Tegoroczna pula pieniędzy na wsparcie zakupu mieszkania wyczerpała się już w marcu. Jednak kupujący mogli rezerwować środki z budżetu przeznaczonego na przyszły rok. Według ostatnich informacji, aż 80% środków z tej kwoty, czyli 373 mln zł zostało już przydzielonych.
Według rządowych zapowiedzi kolejny program wspierający, czyli Mieszkanie+, ma ruszyć w 2019 roku, więc w ocenie eksperta jest to na tyle odległa perspektywa, że nie przewiduje obecnie z tej strony dużego zagrożenia dla deweloperów z rynku Catalyst. Zaznacza jednak, że w dłuższej perspektywie może stanowić ryzyko dla działalności deweloperskiej.
W nagraniu dla serwisu Newseria, Krzysztof Dziubiński – Członek Zarządu Domu Maklerskiego Navigator SA, podsumowuje wnioski z raportu dot. przedterminowych wykupów obligacji:
Poniżej również treść podsumowania:
Pozytywnym sygnałem dla rynku jest to, że firmy coraz częściej spłacają swoje zadłużenia względem obligatariuszy przed terminem ich zapadalności – mówi Krzysztof Dziubiński, członek zarządu Domu Maklerskiego Navigator. Przedterminowe wykupy obligacji, mimo że są niezbyt lubiane przez wierzycieli, to co do zasady są dowodem na to, że kondycja finansowa spółki jest dobra.
– Obserwując rosnącą liczbę przedterminowych wykupów na rynku, postanowiliśmy przeanalizować to zjawisko. Nasi analitycy zestawili transakcje z ostatniego roku i początku tego roku oraz przeanalizowali warunki emisji obligacji notowanych na Catalyst – mówi Krzysztof Dziubiński, członek zarządu Domu Maklerskiego Navigator.
Tylko w pierwszych czterech miesiącach 2016 roku wśród spółek, których instrumenty dłużne notowane są na jednym ze zorganizowanych rynków w Polsce, odnotowano 28 transakcji wcześniejszego wykupu części lub całości obligacji o łącznej wartości nominalnej bliskiej 270 milionów złotych.
Przedterminowe spłaty długów na żądanie emitenta są, jak zaznacza ekspert, pozytywnym sygnałem dla całego rynku. Oznaczają bowiem, że kondycja finansowa spółki była na tyle dobra, że mogła ona pozwolić sobie na spłatę zadłużenia względem obligatariuszy przed terminem jego zapadalności.
– To zjawisko nasilające się w ostatnim okresie – podkreśla Dziubiński. – Spółki chcą wykorzystać okres stosunkowo dobrej koniunktury gospodarczej i dosyć taniego pieniądza, a środowisko niskich stóp procentowych pozwala na dosyć tanie pozyskiwanie finansowania – dodaje.
Od początku 2015 roku transakcji przedterminowego wykupu było blisko 100, a ich wartość przekroczyła 1,5 miliarda złotych. W zakresie obligacji notowanych na Catalyst, w 2015 r. przedterminowo wykupione zostało 8,40% wszystkich serii notowanych obligacji na koniec 2014 r., a ich wartość stanowiła 2,35% łącznej wartości notowanych obligacji (z wyłączeniem BGK). Jak zaznacza ekspert spółki, chcą wykorzystać dobrą koniunkturę gospodarczą i niskie stopy procentowe, by wydłużyć sobie okresy zapadalności długu na kolejne lata oraz obniżyć koszty finansowania
To jednak nie jest jedyny powód wcześniejszego wykupu długu. Dziubiński zwraca uwagę na to, że do tego typu transakcji na Catalyst dochodzi też w momencie, kiedy spółka jest przejmowana przez inny podmiot, który ma albo tańsze finansowanie, np. za granicą, albo chce zmienić strukturę finansowania i finansować to z poziomu holdingu czy spółki matki.
– Czasami chodzi także o zagospodarowanie nadwyżek finansowych przez emitenta w momencie, kiedy sprzedaje on aktywa, czy to operacyjne aktywa czy po prostu jakąś spółkę w ramach holdingu, w którym działa – mówi Krzysztof Dziubiński.
Podkreśla, że takich przedterminowych wykupów również było kilka w ostatnim czasie. W maju takie transakcje zapowiedział m.in. Empik, gdy sfinalizuje sprzedaż Smyka oraz P.R.E.S.C.O. po sprzedaży pakietu wierzytelności.
Jak tłumaczy Dziubiński, tego typu transakcje nie są jednak lubiane przez inwestorów, bo wymuszają na nich konieczność znalezienia innego sposobu ulokowania zwolnionych w ten sposób środków. Wykup odbywa się zwykle 12–18 miesięcy przed pierwotnym terminem zapadalności obligacji, a emitent w związku z realizacją przedwczesnej spłaty długu musi zapłacić premię obligatariuszom.
– Premia jest zwykle określona w warunkach emisji. Najczęściej jest ona degresywna, czyli im bliżej do terminu wykupu, tym jest ona mniejsza i najczęściej jest możliwa do realizacji w dniach płatności odsetek – tłumaczy ekspert z DM Navigator.
Nieco inaczej sytuacja wygląda, gdy emitent w warunkach emisji nie zastrzegł sobie możliwości przedterminowego wykupu. Wtedy droga do transakcji jest dłuższa i bardziej kosztowna.
– Wymaga to porozumienia się z obligatariuszami i dogadania warunków transakcji – mówi Dziubiński. – Aczkolwiek to jest trudniejszy oraz droższy proces ze względu na to, że emitent ma gorszą pozycję negocjacyjną. W przypadku obligacji notowanych na Catalyst dodatkowo emitent może nie być w stanie dotrzeć do wszystkich obligatariuszy, co utrudniać mu będzie zarządzanie strukturą finansowania.
Przykładem emisji, gdzie emitent nie zastrzegł sobie prawa wcześniejszego wykupu, jest sama Giełda Papierów Wartościowych. Musiała następnie poprzez raport bieżący wzywać do sprzedaży obligacji, proponując dosyć wysoką premię za przedterminowy wykup.
Można jednak zauważyć, że emitenci coraz częściej zapewniają sobie opcję call przy plasowaniu nowych serii obligacji, co ułatwi im w przyszłości przedterminowe wykupy i może się przełożyć na większą liczbę takich transakcji w kolejnych latach.
W nagraniu dla serwisu Newseria, Mateusz Mucha – Dyrektor Departamentu Obligacji Navigator Capital Group, podsumowuje sytuację na rynku obligacji z punktu widzenia inwestorów:
http://www.inwestor.newseria.pl/newsy/obligacje_korporacyjne,p756122134
Poniżej również treść podsumowania:
Stawka WIBOR plus 2,5–4,5 proc. to zarobek, na jaki można liczyć przy zakupie obligacji korporacyjnych nieobarczonych przesadnym ryzykiem. To znacznie lepiej niż na lokacie, zwłaszcza że jak podkreślają eksperci, ryzyko spadku WIBOR-u jest niskie. Jednak by inwestycja przyniosła zysk, inwestor musi rozważnie dobrać emitenta i ocenić prawdopodobieństwo, że spłaci on dług w terminie i obiecanej wysokości.
– Obecnie na rynku obligacji korporacyjnych warto inwestować, ale należy dobrze dobierać spółki, w które się inwestuje. Przede wszystkim należy wykonywać analizy kredytowe emitenta. Szczególnie dotyczy to inwestorów indywidualnych, którzy najczęściej nie do końca zdają sobie sprawę z tego, jakie ryzyko drzemie w inwestycji w obligacje korporacyjne – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Mateusz Mucha, menadżer ds. obligacji korporacyjnych Domu Maklerskiego Navigator.
Spółki coraz chętniej emitują dług, bo jest to szybszy sposób finansowania inwestycji niż kredyt bankowy, który zresztą nie na każdy cel może być udzielony. Coraz powszechniejsze na rynku są też emisje skierowane do klientów indywidualnych, a w obliczu oprocentowania 1–3-proc. na lokatach bankowych, inwestycja wydaje się bardzo atrakcyjna. Mucha przestrzega jednak przed wchodzeniem w wysoko oprocentowane przedsięwzięcia bez dokładnego sprawdzenia kondycji finansowej spółki. Może się bowiem okazać, że spółka dramatycznie potrzebuje finansowania, a potem nie uda jej się nie tylko spłacić kuponu, lecz także zwrócić zainwestowanej kwoty.
– Jeżeli emitent jest w stanie płacić wysokie oprocentowanie, to należy się podwójnie zastanowić nad taką ofertą, czy nie są w niej ukryte problemy emitenta, czy emitent w naszej ocenie będzie w stanie spłacić obligacje – radzi Mucha. – Niestety, na polskim rynku nie jest popularna jeszcze instytucja ratingu, która znacznie ułatwia klasyfikowanie ryzyka związanego z inwestowaniem w obligacje korporacyjne, w szczególności dla inwestorów indywidualnych.
Dlatego sugeruje wybieranie do portfela obligacji dużych spółek, dobrze znanych na rynku, mających pozytywną historię poprzednich emisji. Takie podmioty z reguły same dokonują wewnętrznej analizy kredytowej, by ocenić, na jaką kwotę mogą zaciągnąć dług i jakie oprocentowanie zaoferować. Dlatego, jak podkreśla Mateusz Mucha, ryzyko ich niewypłacalności jest stosunkowo niewielkie.
– Na pewno nie sugerowałbym się przy wyborze kategorią kapitalizacji. Oferty, które ostatnio były przeprowadzane, czy to Alior Banku, czy PCC Rokita, czy też Grupy Orlen kilka lat temu, są to duzi, dobrze znani emitenci, którzy wcześniej już przeprowadzali emisje obligacji, są wiarygodnym partnerem zarówno dla banków, jak i dla inwestorów na rynku – ocenia menadżer DM Navigator. – PCC Rokita od samego początku wszystkie emisje, które zrobiła, przeprowadzała na podstawie prospektu emisyjnego zatwierdzonego przez KNF. Nigdy nie było problemów z regulowaniem zobowiązań przez tę spółkę, dlatego na pewno jest wiarygodnym partnerem.
PCC Rokita przydzieliła w kwietniu obligacje na 25 mln zł z ponad 82-proc. redukcją. Spółka emituje dług od pięciu lat. Powodzenie emisji było tak duże, że natychmiast zdecydowała się na kolejną pulę, tym razem o wartości 20 mln zł. Oprocentowanie tej emisji jest stałe i wynosi 5 proc. w skali roku.
– Rozróżniamy oprocentowanie zmienne i oprocentowanie stałe. Oprocentowanie zmienne cechuje się tym, że na inwestorów przerzucone jest ryzyko stopy procentowej związane z wahaniami WIBOR-u. Najniżej oprocentowane obligacje kierowane do inwestorów instytucjonalnych zamykają się w oprocentowaniu rzędu WIBOR plus kilkadziesiąt punktów bazowych. Najwyższe oprocentowanie obligacji sięga kilkunastu procent – mówi Mucha. –Średni poziom oprocentowania to jest WIBOR plus 250 do 450 punktów bazowych. To są spółki o rozsądnym standingu finansowym, które są w stanie z bieżącej działalności oczywiście obsłużyć ten koszt odsetkowy.
Obecnie stopa WIBOR kształtuje się na poziomie ok. 1,6 proc., co daje średni zysk w granicach od nieco powyżej 4 proc. do nieco powyżej 6 proc.
– Na rynku obligacji korporacyjnych na pewno mocno rozwinie się segment obligacji kierowanych do inwestorów detalicznych, co pokazują ostatnio prowadzone emisje – zauważa Mateusz Mucha. – W dalszym ciągu również będzie się rozwijał segment obligacji kierowanych do inwestorów instytucjonalnych, aczkolwiek to uzależnione jest od napływu środków do funduszy. Patrząc na obecny poziom stóp procentowych, należy się spodziewać, że fundusze obligacji korporacyjnych będą przynosić wyższe zwroty dla inwestorów niż lokaty bankowe. Inwestorzy powinni wpłacać środki na fundusze obligacji korporacyjnych, w związku z czym również ten segment rynku powinien się rozwijać.
Strona