Obligacje

Parkiet TV: Ożywienie na rynku mieszkaniowym ma zdrowe podstawy. Wywiad z Mateuszem Muchą

31.07.2017

Mateusz Mucha z Domu Maklerskiego Navigator był gościem poniedziałkowego Parkiet TV. Link do pełnego wywiadu oraz podsumowanie poniżej:

Link – Parkiet.com

Duży popyt na mieszkania równoważony jest wysoką podażą – powiedział Mateusz Mucha z Domu Maklerskiego Navigator, gość poniedziałkowego #PROSTOzPARKIETU

Dom Maklerski Navigator wydał właśnie bardzo ciekawy raport na temat deweloperów. Czy można mówić o hossie w tej branży?

Zdecydowanie tego typu firmy mają obecnie bardzo dobry okres. W naszym raporcie przeanalizowaliśmy sytuację 14 największych deweloperów, którzy mają obligacje na Catalyst o wartości co najmniej 15 mln zł. Przeanalizowani deweloperzy w I połowie roku sprzedali 10 050 lokali, co oznacza wzrost o 20 proc. w porównaniu z I połową 2016 r.

Sprzedali, czyli…

czyli podpisali przedwstępne umowy deweloperskie. Jest to wskaźnik wyprzedzający, który pokazuje, jakie wyniki będą pokazywać deweloperzy w kolejnych okresach. Czas od sprzedaży do przekazania mieszkania, w zależności na którym etapie inwestycji mieszkanie jest sprzedawane, średnio wynosi około roku i wtedy widać to już w wynikach dewelopera.

Można stwierdzić, że mieszkania rozchodzą się na pniu?

Sprzedają się bardzo szybko. Dostajemy nawet sygnały, że deweloperzy rozpoczynają sprzedaż mieszkań już przed uzyskaniem pozwolenia na budowę, co pokazuje, że Kowalski jest w stanie zaryzykować i kupić lokal na bardzo wczesnym etapie inwestycji. Popyt jest duży.

Z czego wynika tak duży popyt?

Jest kilka czynników. Jednym z nich są rekordowo niskie poziomy stóp procentowych, utrzymujących się na polskim rynku już dość długo. To bardzo wpływa na rynek nieruchomości.

Rośnie m.in. zdolność kredytowa Polaków…

Są jeszcze dwa efekty tak niskich stóp procentowych. Sami deweloperzy płacą mniej za finansowanie, ponieważ WIBOR na poziomie 1,8 proc. jest rekordowo nisko. Natomiast największych, najbardziej oddziałującym efektem jest to, że Kowalski, widząc jaki jest obecnie poziom oprocentowania lokat, przesuwa oszczędności w kierunku kupna mieszkania pod inwestycję. Udział zakupów inwestycyjnych u deweloperów sięga nawet 50 proc. Te mieszkania są potem przeznaczane na najem. Innym czynnikiem, poza niskimi stopami procentowymi, który wspiera sytuację deweloperów, jest imigracja zarobkowa z Ukrainy czy Białorusi. Ci imigranci bardzo mocno oddziałują na rynek najmu. Tutaj ceny idą do góry, a skoro tak, to wyższe stopy z inwestycji osiągają Kowalscy. W związku z tym łatwiej jest im lokować środki w kolejne lokale. Ten czynnik pozwala deweloperom utrzymywać ceny na dosyć stabilnym pułapie, ponieważ zastępowanie polskiej siły roboczej ukraińską zmniejsza presję płac i pozwala utrzymywać koszty w ryzach.

Nie ma ryzyka, że ceny mieszkań w Polsce poszybują w górę w znacznie szybszym tempie niż dotąd, jak ma to miejsce np. na Węgrzech?

Tego typu wzrost obserwowaliśmy już w latach 2006–2008. Myślę, że obecnie sytuacja jest zgoła inna. Wysoki popyt na mieszkania równoważony jest wysoką podażą mieszkań, czego nie było w latach 2006–2008. Jeśli chodzi o ceny mieszkań np. w Warszawie to one pozostają stabilne. W ostatnich trzech latach wzrosły o około 5 proc. Średnia cena transakcyjna wynosi teraz 7,7 tys. za metr kwadratowy. Z kolei na rynkach bardziej lokalnych, jak Wrocław, Trójmiasto, w ciągu ostatnich trzech lat miały miejsce dość znaczące zwyżki, sięgające około 20 proc. Tam sytuacja jest nieco inna. Mamy do czynienia z dość mocnym rozwojem rynku biurowego, który również ściąga pracowników, w związku z czym deweloperzy chętniej tam inwestują, a ludzie się osiedlają.

Są jakieś oznaki przegrzania rynku nieruchomości?

Ceny są dość stabilne. Ożywienie na rynku ma zdrowe podstawy. Czy mamy do czynienia z bańką okaże się w najbliższym czasie.

Jaki jest zatem scenariusz na kolejne lata?

Jest kilka elementów, które mają wpływ na rynek nieruchomości. Poziom stóp procentowych, zgodnie z zapowiedziami NBP, do końca 2018 r. ma się utrzymać na tym samym poziomie. Wygaszany jest program „MdM”. Wiadomo, że jest to sama końcówka. Zobaczymy jak sobie poradzą deweloperzy, którzy mieli ofertę skrojoną typowo pod klienta z „MdM”. Na pewno w ten sektor może najmocniej uderzyć program Mieszkanie+, który ma przyspieszyć. Słyszeliśmy już o pierwszych realizacjach w Warszawie na działkach Poczty Polskiej, mówi się też o Ursynowie. Zobaczymy co z tych planów wyjdzie. Czynnikiem dodatkowo stymulującym wyniki deweloperów może być ustawa o REIT. To zdecydowanie podtrzyma dobrą passę deweloperów, ponieważ pojawi się wówczas inny odbiorca, który może kupować całe bloki mieszkalne pod wynajem.

W jaki sposób dobra koniunktura w branży przekłada się bezpośrednio na deweloperów? Czy szukają oni źródeł finansowania?

Jeśli chodzi o zadłużenie widać wzmożone zainteresowanie deweloperów obligacjami, ale nie jest to dwukrotny wzrost. Obecnie zadłużenie analizowanych przez nas deweloperów, licząc kredyty oraz inne zobowiązania finansowe, sięga 4,9 mld zł, z czego obligacje to 2,6 mld zł, więc stanowią około 55 proc. udziału w zadłużeniu. Natomiast dług netto, z racji tego, że deweloperzy utrzymują również sporo gotówki na rachunkach powierniczych i oczywiście również bezpośrednio na rachunkach firmowych spółek, wynosi ponad 2 mld zł. Zatem zobowiązania finansowe pomniejszone o środki pieniężne są na pułapie 2,8 mld zł. Dług netto lekko wzrósł na koniec I kwartału w porównaniu z końcem roku, aczkolwiek jest to poziom stabilny. Zwiększa się natomiast wartość obligacji w ramach struktury finansowania. Deweloperom zdecydowanie podoba się ten instrument, który jest dla nich bardzo elastyczny i umożliwia łatwe przemieszczanie środków pomiędzy inwestycjami, ale przede wszystkim umożliwia również zakup gruntów, czego z reguły nie finansują banki.

Czy warto dziś się przyjrzeć ofercie deweloperów na rynku Catalyst?

Warto zapoznać się z ofertą. Należy przemyśleć, jak długi papier nas interesuje. Obecnie świeżo wypuszczane przez deweloperów oferty mają trzy-, czteroletni czas zapadalności. Musimy sobie zadać pytanie, czy za trzy, cztery lata w naszej ocenie ten deweloper będzie miał wystarczające środki, żeby te obligacje spłacić, czy nie. Na rynku Catalyst dostępne są oczywiście również krótsze papiery, gdzie zdecydowanie łatwiej o taką ocenę.


Newseria: Rynek mieszkaniowy kwitnie. Deweloperzy nie przestają inwestować

18.07.2017

W nagraniu dla serwisu Newseria, Mateusz Mucha – z Domu Maklerskiego Navigator SA, podsumowuje koniunkturę w branży deweloperskiej. Link do pełnego wywiadu poniżej:

Link: Newseria

Poniżej również treść podsumowania:

Boom mieszkaniowy trwa. Od stycznia do maja deweloperzy oddali do użytku mniej więcej tyle samo mieszkań, ile przed rokiem. Jednak uzyskali pozwolenia na budowę o ponad 50 proc. więcej lokali niż w analogicznym okresie rok temu. Deweloperzy mnożą inwestycje i choć zaciągają na te cele nowe zobowiązania, to według analizy Domu Maklerskiego Navigator ich finanse są stabilne. Sprzyja temu wciąż wysokie zainteresowanie nabywców.

– Pierwsze półrocze to okres bardzo dobrej koniunktury na rynku deweloperskim. Dobra koniunktura to połączenie kilku elementów. Mamy dobrą sytuację makroekonomiczną w Polsce, co sprzyja podejmowaniu decyzji o zakupie mieszkań przez Kowalskich. Stymulowane jest to również przez bardzo niskie stopy procentowe – ludziom nie opłaca się trzymać środków na lokacie i wolą te środki zainwestować – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Mateusz Mucha z Domu Maklerskiego Navigator. – Rynek najmu obecnie również jest bardzo mocny, dzięki temu, że bardzo dużo Ukraińców przyjechało do Polski i stanowią oni mocną podstawę rynku najmu.

Jak dodaje, wiele mieszkań wybudowanych w przeszłości zostało zajętych przez Ukraińców, dzięki czemu nowe mieszkania pod wynajem mogą generować stopy zwrotu atrakcyjniejsze od nisko oprocentowanych lokat.

W ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2017 roku deweloperzy oddali do użytkowania 29,66 tys. mieszkań, o 0,1 proc. więcej niż rok wcześniej. Uzyskali jednak pozwolenia na budowę ponad 58 tys. lokali, czyli o 50,4 proc. więcej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Rozpoczętych budów było więcej o ponad jedną czwartą (ponad 41,8 tys. mieszkań).

Dom Maklerski Navigator przeanalizował sytuację 14 deweloperów finansujących się m.in. obligacjami notowanymi na rynku Catalyst. To Robyg, Atal, LC Corp, Polnord, Dom Development, Murapol, Ronson Europe, J.W. Construction, Lokum Deweloper, Marvipol, Archicom, Vantage Development, i2 Development i Developers. W pierwszym półroczu tego roku ci deweloperzy sprzedali 10,05 tys. mieszkań, co stanowi wzrost o 20,6 proc. w stosunku do pierwszego półrocza 2016 roku. Przekazali wprawdzie ok. 6 tys. lokali, co stanowi 4-proc. spadek rok do roku, jednak jak tłumaczy Mateusz Mucha, nie ma to wielkiego znaczenia, gdyż gros przekazań następuje w drugim półroczu.

 Obecnie ceny w największych polskich miastach są dość stabilne. Największe wzrosty notują Trójmiasto i Wrocław, te miasta dynamicznie się rozwijają również pod kątem tkanki biurowej, pod kątem napływu mieszkańców, więc tam obserwujemy największe wzrosty – opisuje sytuację na rynku Mateusz Mucha. – Warszawa – największy, najstabilniejszy, najpłynniejszy rynek – jest bardzo stabilna cenowo. Ta dobra koniunktura ma zdrowe podstawy: wysoki popyt na mieszkania równoważony jest wysoką podażą mieszkań przez deweloperów, czego nie obserwowaliśmy w latach 2006–2008.

W pierwszym półroczu analizowani deweloperzy wyemitowali obligacje o wartości prawie 600 mln zł, wykupując tym samym obligacje o wartości około 357 mln zł. Do końca 2018 roku firmy te zobowiązane są do wykupu około 820 mln zł obligacji, a w samym 2019 roku – około 865 mln zł. Zdaniem DM Navigator w celu wykupu obligacji większość firm zaciągnie nowe zobowiązania. Już teraz w strukturze zadłużenia analizowanych deweloperów obligacje stanowią 54,4 proc. i udział ten rośnie.

– Analiza struktury zadłużenia konkretnego dewelopera, u którego chcemy zakupić lokal, jest bardzo ważną analizą w kontekście planowanego zakupu. Musimy się zastanowić, czy deweloper ten nie jest zbytnio zadłużony, kiedy przypadają zapadalności zobowiązań, które dany deweloper musi spłacić, jak może to współgrać z harmonogramem inwestycji, którą zamierzamy kupić. Jeśli planujemy kupić lokal, który będzie oddany do użytkowania za dwa lata, należy się zastanowić, jak może wyglądać sytuacja danego dewelopera w tej perspektywie – radzi.

Najbardziej zadłużonymi spółkami na koniec I kwartału 2017 r. pozostawały LC Corp, Robyg oraz Polnord. Pierwsza z nich ma jednak wysoki udział kredytów pod inwestycje biurowe, zaś Polnord realizuje program restrukturyzacyjny mający na celu obniżenie poziomu zadłużenia. Jedynym deweloperem mającym wyższe saldo gotówki niż saldo zobowiązań finansowych był na koniec I kw. 2017 r. Dom Development.

– Analizowana grupa deweloperów ma zadłużenie finansowe w okolicach 4,8 mld zł przy gotówce na koncie w wysokości ponad 2 mld zł, co daje dług netto rzędu 2,7 mld zł i jest to wartość stabilna w okresie ostatnich lat – mówi Mateusz Mucha. – Wartość zadłużenia finansowego nieznacznie spadła, porównując I kwartał 2017 do końca 2016 roku. Spadł też lekko poziom gotówki, aczkolwiek te wartości są dosyć stabilne, co przy dobrej koniunkturze pokazuje, że deweloperzy nie zadłużają się ponad miarę, cały czas jest to trzymane w ryzach.


Parkiet: MARazm na Catalyst

08.07.2017

Zapraszamy do lektury felietonu autorstwa Krzysztofa Dziubińskiego, członka zarządu DM Navigator, opublikowanego dnia 08.07.2017 w dzienniku Parkiet

Parkiet.com: MARazm na Catalyst

Poniżej również treść Felietonu:

W ostatnich latach zauważalny jest spadek tempa przyrostu liczby nowych emitentów na Catalyst, mimo że sama wartość obligacji rośnie.

Po roku od wejścia w życie rozporządzenia MAR warto przeanalizować, jak ta regulacja wpłynęła na rynek obligacji korporacyjnych w Polsce, a w szczególności rynek Catalyst. Dla przypomnienia od 3 lipca 2016 r. wszystkie spółki, których jakiekolwiek instrumenty są notowane na rynku zorganizowanym, zobowiązane są do raportowania informacji poufnych na podstawie tych samych przepisów, tj. MAR.

Z pozytywów wśród emitentów obligacji zauważyć można zdecydowanie większą świadomość i wrażliwość w zakresie raportowania. Niewątpliwie spółki te musiały się dostosować organizacyjnie do nowych przepisów, co przełożyło się na jakość raportowania. Co również istotne, insiderzy zaczęli raportować o swoich transakcjach obligacjami, co niewątpliwie jest cenną informacją dla inwestorów. Dodatkowo w przypadku emitentów będących SPV zauważalne jest częstsze raportowanie dotyczące poręczycieli obligacji. Z punktu widzenia zdarzeń strategicznych spółki z Catalyst zyskały również instytucję opóźnienia informacji poufnej, której wcześniej w ogóle nie miały.

Z punktu widzenia praktycznego sam sposób raportowania przez spółki prywatne może sprawiać kłopoty inwestorom w docieraniu do informacji. Większość raportów, tj. wszystkie związane z informacjami poufnymi, publikowana jest obecnie przez ESPI, niemniej cały czas pozostaje część raportów wynikających z Regulaminu ASO, w tym raporty okresowe, publikowanych przez EBI oraz dodatkowo niektórzy emitenci publikują określone informacje wynikające z WEO, np. na swoich stronach internetowych. Zdecydowanie lepiej byłoby, zarówno dla inwestorów jak i emitentów, gdyby ci drudzy mogli komunikować się z rynkiem poprzez jedną platformę tylko na podstawie różnych podstaw prawnych, tj. MAR, Regulamin ASO czy WEO.

Z negatywów zauważalna jest większa niechęć emitentów, będących spółkami prywatnymi (tj. nie mających akcji notowanych na GPW lub NewConnect), do wprowadzania obligacji na Catalyst, jeżeli nie jest to warunkiem niezbędnym do samego pozyskania kapitału. Z punktu widzenia raportowania przez spółki publiczne wprowadzenie obligacji na Catalyst jest neutralne. Natomiast spółki prywatne rozważające różne źródła finansowania, od czasu wejścia w życie MAR, wyraźnie sygnalizują niechęć do wchodzenia w reżim MAR lub sygnalizują wolę do wyjścia spod tego reżimu w przypadku spółek, które mają obecnie notowane obligacje i np. przymierzają się do ich refinansowania.

Tendencję tę potwierdzają również dane liczbowe, które pokazuję pewien MARazm na Catalyst. W ostatnich latach zauważalny jest spadek tempa przyrostu liczby nowych emitentów na Catalyst, pomimo że sama wartość obligacji rośnie. W kolejnych latach liczba nowych emitentów obligacji korporacyjnych prezentowała się następująco: w 2013 r. – 41, w 2014 r. – 50, w 2015 r. – 28, w 2016 r. – 19 i wreszcie w I połowie 2017 r. – tylko 9 emitentów. Oczywiście jest to częściowo efekt nasycenia rynku i wszystkim uczestnikom rynku pewnie nie zależy na samej liczbie, ale jakości emitentów (vide casus NewConnect), ale moim zdaniem taki spadek to przede wszystkim efekt rozwoju pozagiełdowego rynku obligacji. Co również symptomatyczne, od wejścia w życie MAR na Catalyst zadebiutowała tylko jedna spółka prywatna – w ostatnich dniach J.S. Hamilton Poland. Obecnie na Catalyst notowane są obligacje 26 emitentów, którzy są spółkami prywatnymi, natomiast rok temu takich spółek było jeszcze ponad 40 (i żadna z nich w tym czasie nie stała się spółką giełdową; w lipcu wyjątkiem stanie się GetBack).

Nie oznacza to bynajmniej, że spółki nie mogą pozyskać środków poprzez emisje obligacji, tylko w wielu przypadkach obligacje te nie są wprowadzane na Catalyst, również ze względu na MAR. Oczywiście brak notowania wpływa na sam koszt finansowania, który z założenia jest wyższy, niemniej gros spółek traktuje to jako zapłatę za brak konieczności notowania obligacji i wchodzenia w reżim raportowania.

Podsumowując, od lipca 2016 r., mimo że emitenci obligacji z Catalyst poprawili jakość raportowania, to kosztem Catalyst jeszcze szybciej rozwija się pozagiełdowy rynek obligacji korporacyjnych, co niewątpliwie jest ze szkodą dla inwestorów indywidualnych, a także dla transparentności całego rynku obligacji korporacyjnych. Zdecydowanie nie jest to efekt samego MAR, niemniej jest to jeden z bardziej istotnych czynników branych pod uwagę przez spółki prywatne przy decyzjach dotyczących sposobu finansowania poprzez obligacje.


Strona

Zapisz się na newsletter

* Pole obowiązkowe